Moja Emigracja …?!



Moja Emigracja …?!
W zasadzie odkąd pamiętam zawsze był ktoś w rodzinie czy otoczeniu kto mieszkał za granica Polski. 
Kiedy byłam mała chrzestny długi czas pracował w Niemczech, ciocia do tej pory pracuje w Niemczech choć teraz w odróżnieniu od 25-30 lat temu żyje na dwa domy ;) jeden w Polsce drugi w Berlinie.
Sąsiedzi , czy rodzice koleżanek z klasy jeździli za pracą za granice.
Nie było dla mnie w tym nic dziwnego , choć wtedy nie było czegoś takiego jak otwarte granice czy rynki pracy w EU dla Polaków , nie było tanich linii lotniczych tak popularnych jak teraz, tak dostępnego internetu ,który umożliwiałby komunikacje czy choćby komórek.
Kiedy przyszło mi wyjechać z kraju na dłużej (wtedy jeszcze z mężem ) nie widziałam nic dziwnego w tym wyjeździe czy nie było obaw typu ,, inny kraj , inni ludzie , inna mentalność itp " . Pomyślałam ,, o super , nowe miejsce , nowe doświadczenia ... a i przy okazji język odświeżę"
( w średniej szkole miałam niemiecki a wcześniej w podstawówce rosyjski ).
W zasadzie to bardzo miło wspominam ten pobyt a i pod kątem służby zdrowia pozytywne akcenty były ( a szczególnie mogłam tego doświadczyć z niemieckim gabinetem stomatologicznym , dla mnie bajka ).
Wszystko na najwyższym poziomie i do tego z ogromna kultura i poszanowaniem dla pacjenta choć lekarz był niewiele ode mnie starszy ( problemy z zębami mądrości nie należą do czegoś super fajnego choć tam mnie zaskoczyli miło całą ,,obsługą").
System służby zdrowia na ogromny plus jak na lata 2003/4 .
Kolejna ...podróż wydawało się na dłużej ...Irlandia(2006).
Tu się trochę skróciło bo byliśmy w trakcie rozstania ale i ta podróż mnie czegoś nauczyła.
Niema to jak z północnej Irlandii jechać za ostatnie pieniądze (niecałe 200€ w kieszeni gdzie bus kosztował mnie jakieś 12€ ...
Na lotnisko dojeżdżam bez biletu na samolot i z nadzieja ,że coś jednak znajdę na dziś czy na jutro do PL ( nie zależało mi na konkretnym mieście , ot oby dolecieć a potem przecież jakoś sobie poradzę ;) .
Nie ukrywam Warszawa była wtedy opcją najlepszą ale pytając o bilet rzuciłam ,, na którekolwiek lotnisko w PL" ( wtedy jeszcze aż tylu ich nie było ... rok 2006).
Udało się , był bilet do Warszawy za ... 178 euro ;) ( wierzcie mi lub nie ale zakup biletu na ,,już” w tej cenie to było coś ,naprawdę ). Ulga bo prawie w sam raz pieniędzy i ,,jedynie" 18 godzin czekania na lot. Wtedy myślałam ,że tego lotniska długo nie zobaczę. Nie , żebym je przestała lubić po tych 18 godzinach siedzenia ale nie specjalnie planowałam kolejny wyjazd.
Oj bardzo się pomyliłam.
Długo nie minęło w PL ...historia zatacza kolo ;) i 3 miesiące w Niemczech , potem powrót na kilka miesięcy , żeby w grudniu 2007 już ruszyć w dłuższą drogę.
Wtedy myśleliśmy , że to będzie rok w Dublinie , zarobimy , wrócimy ... Ot głupia naiwności.
Kolejny ,,związek" okazał się niewypałem i plan zostania na rok w Irlandii trochę się przeciągnął ( ponad 7 lat zleciało ;) czego zupełnie nie żałuję bo i z PL przyjaciele powyjeżdżali i wiele innych spraw ważnych i mniej ważnych ujrzało inne światło.
W Irlandii miałam prace , owszem brakowało rodziny i znajomych ale od czego jest internet czy listy jeśli nie można wyjechać za często to inaczej się na pewne rzeczy patrzy , docenia a i z czasem okazuje się , które relacje są ile warte. Tam nawet za niższą wypłatę mogłam sobie swobodnie pozwolić na jakiś urlop czy w spożywczym ( i nie tylko) nie patrzałam na ceny aż tak jak w kraju .

Internet ...
Eh tak ;) jakieś 6 lat temu poznałam mojego R.
Właśnie przez internet .. ( nie ma to jak gry online ;) .Dzieliło nas trochę km ale po jakimś czasie kiedy Skype, maile itd nie wystarczały przeprowadził się do mnie. Co za poświęcenie ;)
W tamtym roku padła decyzja , że jednak zmieniamy kraj na Francję. W maju spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy i tu zaczął się kolejny rozdział mojej emigracji.
Tutaj chociaż jedno z nas jest u siebie w kraju, ma blisko rodzinę , przyjaciół. A i ja mam bliżej do Polski. Może dla mnie jest trochę ciężko z tego względu , że jednak nie znam języka i ciężko mi wchodzi nauka francuskiego ale i to kiedyś będzie łatwiejsze. Mam nadzieję ...
Zdecydowanie nie czuje się jak na jakimś wygnaniu , banicji czy czymkolwiek ,za kare" co czasem można usłyszeć od Polaków , którzy mieszkają w kraju i nie rozumieją jak można tak wyjeżdżać z kraju za chlebem, praca, rodzina czy czymkolwiek . Słyszałam wiele razy coś o odwadze ... Odwaga?! Oj chyba nie bardzo dla mnie odwaga to jednak coś innego niż zwykły wyjazd do innego kraju a już na pewno nie kiedy jesteśmy w Unii. Częściej jednak takie rzeczy można usłyszeć od starszego pokolenia , że taki Polak w obcym kraju to im się z jakaś banicja kojarzy a od młodych ( czyli 20-40 lat ) słyszałam więcej ,, o ja Cię podziwiam , odważna jesteś " .
Trochę inaczej to widzę. Na szczęście dość łatwo się przystosowuje do nowych miejsc ( oczywiście .. jeśli w grę wchodzi nieznajomość języka to już trochę trudniej wychodzi ) .
Na szczęście i moi rodzice i babcia nigdy z tym problemu nie mieli , że to jakaś ,,banicja" itp wiec chociaż tyle dobrego ;) 
 Każdy jeden wyjazd czy ten krótszy ( najkrótszy choć z zamierzenia miał trwać kilka miesięcy zamienił się w 3 tygodnie ) czy ten dłuższy który z zamierzenia miał trwać rok a trwa do dziś i podejrzewam , że do kraju już raczej nie wrócę. Nie planuje tego .W końcu nadszedł czas żeby osiąść na dłużej w jednym miejscu po tych wszystkich przeprowadzkach po Polsce i Europie ( po jakiś 30 przeprowadzkach w wieku 27 lat przestałam liczyć ;). (Teraz już jestem o prawie 10 lat starsza).
Dały mi te wszystkie wyjazdy jakąś lekcje ale co mogę powiedzieć to , że jeśli znamy język ,to będzie nam znacznie łatwiej wyjechać i żyć w ,,obcym " kraju.
Poznajemy nowych ludzi, zdobywamy nowe doświadczenia ,choć wiem , że nie każdemu to służy. Szczególnie ludziom związanym bardzo z rodzina czy wysłanym na kontrakt gdzieś bardzo daleko skąd jednak nie da się często wsiąść w samolot , kupić tani bilet i widzieć częściej przyjaciół czy rodzinę. Osobiście udało mi się parę razy kupić bilet na samolot na linii Dublin - Paryż za który płaciłam mniej niż sama Taxi na lotnisko ( a mieszkałam naprawdę niedaleko od lotniska).
Praca ..była , nie było jakiegoś nagminnego pomiatania ludźmi , pokazywania im , że emigrant jest inaczej traktowany choć nie powiem , zdarzało się .Szczególnie po 2009 roku nieraz słyszało się że ,,Polacy zabierają nam prace " ale to raczej od osób , które i tak do pracy się nie garnęły tylko narzekały jak zasiłek dla bezrobotnych w Irlandii jest zmniejszany czy inne przywileje albo coś w rodzaju , ,na twoje miejsce mamy ze 100 CV " ale to też jak ktoś prace traktował jak jakiś klub do którego przyjdzie albo i nie danego dnia bo ma kaca ( uroki pracy w miejscu z młodzieżą w fast foodzie ) . W Polsce pewnie dawno by się nie zastanawiali co z taka osoba zrobić. Jest jednak inna relacja szef- pracownik.
Częściej słyszałam opinie , że Polacy są pracowici, dokładni czy chętnie się uczą czegoś nowego i znają języki obce.
Jedno co mi się dało we znaki przez te ponad 7 lat to służba zdrowia i długie terminy tak jak do lekarza ogólnego tak też do specjalisty ( który potrafili przełożyć na dzień przed wizyta i powiadomić ze wizyta jest za pół roku) czy umówiony termin operacji przekładali 3 razy. Przynajmniej tak było tam gdzie ja mieszkałam.
A jeszcze ... Ceny leków. Za lekarza średnio płaciło się 50 e za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu , 70-100 e za specjalistę ( chyba , że udało się dostać przez szpital do przyszpitalnej poradni to inaczej to wyglądało) ale nawet leki porównując z Francja czy Polska dużo droższe i to nawet usłyszałam od Irlandki , która pracowała w aptece , że niestety ale ,,mamy najwyższe ceny w Europie".
Od Polaków w kraju słyszałam często w rozmowach ,, ale Ty zarabiasz w euro" ...tak ale nie zapominaj , że i wydaje w euro . Ludzie często przeliczali ile coś kosztuje czy ile ,,taniej" jest tam niż w PL . No cóż ... Niema co przeliczać choć fakt faktem życie jest łatwiejsze .
Podsumowując .. Nie taki wilk straszny jak go malują ;) z tą emigracją. Przynajmniej dla mnie. Pada decyzja Irlandia to jedziemy do Irlandii , Francja ... pakujemy i jedziemy choć nie tak prosto jak tu pisze ale jednak jak mieliśmy wybierać czy zostać tam dłużej czy jechać do Fr gdzie R. ma rodzinę i tu się wychował i to jego miejsce to czemu nie?! Szczególnie , że i dla mnie tu się żyje lepiej ( pogoda , jedzenie, ludzie są inni ; nie mowie , że lepsi czy gorsi . Są inni ).
Znam i osoby które maja swoje firmy i świetnie sobie radzą za granica jak i takich
( niestety) co uważają , że ,,co jak co ale języka to oni się nie muszą uczyć i że to np Irlandczycy powinni się polskiego nauczyć bo nas tu już tyle jest ".
Nawet nie chce komentować takiego podejścia.
W każdym razie , podsumowując moja emigracja jest świadomym wyborem a nie ,,czymś za kare" i jestem naprawdę szczęśliwa , że dzięki tym wyjazdom poznałam wielu wspaniałych ludzi , języki, kulturę , i zobaczyłam wiele ciekawych miejsc.
Także teraz jestem jedna z tych osób które ruszyły za partnerem do jego kraju.
Inaczej na tą część ,,mojej emigracji" patrze. Jednak tu planuje zostać i dalej żyć, pracować , mieć rodzinę itd
Oczywiście teraz może i jest ciężej niż jakbym znała język czy miała prace ale zdaje sobie sprawę , że to nie jest coś niemożliwego do wykonania i nawet w przeszłości przerabiałam cięższe rzeczy i zawsze się z tego wychodziło dobrze. Jak to mówią ,,nieważne gdzie ale ważne z kim” a tutaj mam osoby , które mnie wspierają i mogę na nie liczyć .
Wiem , że ten wpis to bardziej takie ogólne wprowadzenie ,, co , gdzie , kiedy” ale za jakiś czas planuje coś więcej na temat już życia we Francji , różnic , czy co mnie zaskoczyło , jak się żyje itd
 ( na to jednak będzie trzeba poczekać trochę dłużej ) . W każdym razie coś tam powstaje .
Pozdrawiam
S.

Brak komentarzy