Był sobie ślub ;) inny niż inne

Jakiś tydzień temu byliśmy na ślubie , francuskim wspomnę od razu . Tak tak inny niż te na których do tej pory bywałam w Polsce zdecydowanie.
Zdjęć za bardzo nie będzie bo szanuję prywatność i młodych i gości ale napiszę krótko o paru rzeczach .

Po pierwsze śluby we Francji są rzadziej brane niż w PL . Zdecydowanie rzadziej , szczególnie że jest coś takiego jak PACS czyli zarejestrowanie związku partnerskiego który w sumie został wprowadzony bardziej z myślą o parach jednopłciowych ale jednak wiele osób wybiera to rozwiązanie bo i rozliczyć się razem można i jest traktowany no prawie jak ślub w wielu urzędach a raczej bym powiedziała - w przypadku rozstrzygania wielu spraw urzędowych a z PACS-u wycofać się znacznie łatwiej niż wziąć rozwód.

Częściej ktoś się decyduje na ślub ze względu na lepsze warunki kredytu dla małżeństw niż ,, dla miłości" jak to mówię  ,, jak coś ma pierdzielnąć to prędzej czy później trzepnie i żaden papierek w tym nie pomoże " mówię to ja rozwódka z rodziny gdzie ohlala  matka z ojcem po rozwodzie , rodzeństwo po rozwodzie i ja też . No patologia ;)  Dobra zostawmy z boku moja rodzinę  , nie o tym miało być ;)
W każdym razie  do tanga trzeba dwojga a jak jedna strona tylko chce coś ciągnąć to nie ma co tego ... no nic na siłę i tyle .
Wróćmy do  sobotniego ślubu. W tym wypadku był ślub po 14 latach bycia razem  z dwójką dzieci na koncie i wspólnym domem więc takie inne ,, nowe/stare  życie " ale też nie do końca dla formalności jak to mówią ,,młodzi".
Zaproszenie dostaliśmy jakieś parę miesięcy temu i tu się zdziwiłam trochę w jaki sposób czy też jaką droga do nas doszło a doszło przez wiadomość prywatną na facebook-u.
Może ja starej daty jestem a może teraz tak się robi. Spoko  ważne , że było .
Druga rzecz , która mnie zdziwiła to , że na zaproszeniu była tez informacja , że sala ślubów jest mała na tyle , żeby pomieścić wszystkich gości i uwaga dla tych co się nie zmieszczą będzie video.
Rzeczywiście  sala ślubów w tym urzędzie miejskim była wielkości naszej sypialni a musicie mi uwierzyć na słowo , że nie mamy dużego metrażu . Mieścił się tam stół  parę krzeseł i miejsce może dla 1/3- 1/2 gości stojących  tak no trochę na ścisk  a było może z 70-80  osób w sumie z dziećmi  , nie liczyłam ale na sali był licznik który pokazywał ile ludzi jest w środku i czasem max dobijało do 88 ale ogólnie koło 77  a reszta stała w korytarzu  Merostwa ( taki tutejszy USC ) i na zewnątrz.
Ja się wcisnęłam jakoś do środka  myślę sobie - raz kozie śmierć niech zobaczę tą ,, egzotykę " bo w końcu to nie to samo co u nas i jak by nie było mój pierwszy francuski ślub jako gościa bo  poprzedni nas ominął u kuzynki ( dostaliśmy zaproszenia dość późno a mieliśmy już zarezerwowane bilety na wakacje do Francji  kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Irlandii  więc byliśmy dosłownie 4 dni po.

Przed imprezą oczywiście był smuteczek , że skoro mała sala to pewnie będę czekać na zewnątrz jak ten łoś i tyle zobaczę  no ale udało się wcisnąć do środka .
Trochę śmiechu ( tu muszę przyznać , że miejscowy Mer czyli  ,, burmistrz " miał poczucie humoru i oby takich urzędników  jak najwięcej ).
Oczywiście zaczęłam od dupy strony wybaczcie. Impreza nie zaczęła się w urzędzie a w sali zabaw czyli tzw ,, sale de fête"  taka tam miejska świetlica gdzie można wynająć salę na urodziny , chrzciny , ślub czy na co dusza zapragnie .
O 12 byliśmy w sali gdzie witali nas rodzice panny młodej głównie ( tych akurat bardziej znam i stali w wejściu i witali wszystkich ) i  był mały poczęstunek , drinki , wino , szampan , coś do przegryzienia i o 13:30 znajomy młodych zwołał całe towarzystwo żebyśmy się ruszyli na drugą stronę ulicy do merostwa i tam był ślub , obrączki , mała salka , tłuczenie pokrywkami od garnków , kupa śmiechu i  autografy złożone przez młodych na ,,cyrografie " i ich czterech świadków. Dwóch panów od strony młodego i dwie panie przy młodej .
Ciekawie. Zdarza się podobno różnie ze świadkami ( wersja na dwie osoby , na cztery itp) .
Ach tego nie mówiłam , jest jedna rzecz , której jakoś nie lubię specjalnie przy okazji francuskich ślubów. Tutaj jakiś czas przed ślubem jest wywieszana przed urzędem miasta kartka kto z kim kiedy itd i w razie sprzeciwu ktoś może się odnieść podobno do tego ( no helloooł bez jaj  ale o tym co mnie najbardziej w tym wkurza za chwilę) . Bardzo mnie np drażni fakt , że tu  do publicznej wiadomości jest podawane : imię , nazwisko , adres , zawód wykonywany . Według mnie to trochę przegięcie jeśli chodzi o adres czy zawód  chyba , że istnieje opcja , że nie trzeba to spoko i może ci młodzi tak wszyscy dobrowolnie na tacy podają gdzie mieszkają , pracują . Gdzie ochrona danych osobowych ja się pytam ?!
 Mi się to nie podoba no ale co kraj to obyczaj.
Znów zboczyłam trochę z tematu soboty.
Zaraz po podpisaniu dokumentów i powiedzeniu sobie ,, tak "  młodzi wyszli na zewnątrz , parę zdjęć , tłuczenie pokrywkami przez dzieci , nie było sypania kasą , ryżem itp jak u nas  ( ach  taki mały szczegół : w merostwie przy wymienianiu nazwisk kto z kim bierze ślub były też czytane adresy i zawody rodziców pary młodej  i świadków ).
Przeszliśmy do sali i tam był poczęstunek  raczej na zimno ( sałatki , mięsa , ciasta  na słono , napoje , przegryzki takie bardziej w temperaturze pokojowej i na zimno ) . Hitem dla dzieci była maszyna do lodów z której oczywiście korzystali tez i dorośli a co sobie będziemy żałować. Czy mam wspomnieć , że uchrzaniłam  podłogę czekoladową polewą ? No to wspominam. Nie moja wina , że nakrętka ciulowa i nie ja pierwsza się na to nabrałam przy robieniu loda :P
Nie było muzyki na żywo , nie było DJ-a , nie było tańców !  I wcale nam tego nie brakowało. Było za to masa gier dla dzieci ,INSTAX ,  pokój z opiekunką dla dzieci  , stół z piłkarzykami , dwie konsole z grami dla dzieci ( pan młody jest specem w grach 3D wiec sam coś przygotował ).
Całkiem fajna atmosfera. Skończyliśmy wieczorem więc tez nie było przesytu a i czuliśmy się chyba wszyscy dobrze w tym towarzystwie . Młodzi rozłożyli imprezę na dwa dni. W dzień w którym my byliśmy była rodzina a na drugi dzień mieli być w większości znajomi. Całe szczęście tez nie było wymogów typu ,, przyjedźcie ubrani w stylu : lat 50'  , średniowiecza ( choć tego bym się mogła spodziewać bo ciekawią ich te tematy  średniowieczne ) itp 
Nie było żadnych wymagań co do stroju co tu wcale rzadkie nie jest nawet na urodzinach a co dopiero mówić o ślubach. Miało być ,, ubierzcie się tak , żebyście czuli się swobodnie  bo i my tak zrobimy " więc był pełny rozrzut jeśli o stroje chodzi od jeansów po eleganckie panie i panów.
Taka inna impreza niż te co znałam i te które znam z opowieści mieszkających we Francji koleżanek , które albo ślub miały tu ( no ale to wtedy para mieszana wiec też inaczej jak polka za francuza wychodzi  a co innego jak oboje są stąd ) albo były na takim ,, miejscowym ślubie ".
 Żeby młodzi mieli  jeszcze jeden rebus życzenia w księdze gości napisałam im po polsku z czego mieli ubaw i się nawet ucieszyli. 
Tak inaczej a tez fajna zabawa.

Brak komentarzy